Skąd pomysł na Rolls Rolls?
Pomysł, bo otworzyć własne miejsce, pojawił się w
naszych głowach już dawno temu. Bardzo lubimy mieć gości, uwielbiamy wspólne
gotowanie i spędzanie czasu przy stole. Uważamy, że jedzenie to genialny
pretekst, by się spotkać, porozmawiać i spędzić ze sobą czas. Stół może być
umowny - może to być kawałek parapetu, koca, ławki czy podłogi - ważne, by byli
tam ludzie i coś do przekąszenia. Zazdrościliśmy tym, którzy mieli odwagę, by
założyć własną restaurację. Cześć naszej ekipy pracowała wcześniej w branży
finansowej, jedna osoba w mediach, opisując nowe miejsca w Warszawie, między
innymi właśnie knajpy. I stało się: od rozmów przeszliśmy do czynów: długo
szukaliśmy idealnego miejsca odpaliliśmy Excela, przeprowadziliśmy nieskończoną
ilość rozmów, burz mózgów, wyliczeń, poradziliśmy sobie z wieloma trudnościami.
I udało się: teraz również my możemy otwierać ludziom drzwi i zapraszać, by
wpadli do nas. A wychodzącym mówić, by odwiedzali nas częściej. I o to
chodziło!
Czym inspirowaliście się tworząc to
miejsce?
Dużo podróżujemy. Sporą część podróży spędzamy włócząc
się tak po prostu i idąc przed siebie, gdzie popadnie - to najlepszy sposób, by
trafić to świetnych knajp. Gdy widzimy hałaśliwe, zatłoczone miejsca, bez
obrusów, z lokalsami siedzącymi przy stołach, czujemy, że jesteśmy w domu.
Uwielbiamy hiszpańskie tapas bary, gdzie można spędzić całą noc przy ladzie,
gawędząc z wąsatym właścicielem - mamy takie ulubione miejsce w Madrycie, które
nie ma nawet szyldu. W Bangkoku spędziliśmy świetnie czas jedząc lokalne
specjały przy rachitycznych stolikach tuż przy ulicy - tam, gdzie jedli
wszyscy. Rzymskie jedzenie z Zatybrza najlepiej smakowało na krawężniku, gdy
dookoła było mnóstwo innych jedzących tak osób. Bardzo lubimy miejsca, gdzie
świetne przekąski można zjeść w taki właśnie sposób - na luzie, rozmawiając z
ludźmi. Wchodzi się na chwilę, zostaje się na dłużej, bo świetnie smakowało, no
i genialnie się gadało.
Bardzo lubimy sushi i postanowiliśmy serwować je w
formie, która jest bardzo popularna w Australii - zawinięte w duże rolki. To
prosty, szybki i wygodny sposób jedzenia. Nie przez przypadek w Rolls Rolls
mamy ladę - chcieliśmy, by siedzieli przy niej goście, poznawali się, byśmy
mieli okazję z nimi porozmawiać. Udało się - coraz więcej osób wraca, mówi, że
było pyszne, przyprowadza znajomych. Niektórzy goście stają się naszymi
znajomymi. W piątki i soboty Rolls Rolls jest czynny aż do 2 w nocy - już
zdarzyło się kilka razy, że impreza przeniosła się właśnie do nas. Przychodzą
do nas osoby, które w nocy nie chcą jeść śmieciowego jedzenia, zależy im na
świeżej, pełnej dobrych składników przekąsce. Przychodzą i zostają na dłużej. I
wracają następnego dnia.
Jakie macie plany na przyszłość?
Przede wszystkim chcemy rozwijać się kulinarnie - już
myślimy o nowych rollsach, nowych połączeniach smakowych, o kolejnych propozycjach
dla wegan i wegetarian. Po prostu chcemy być najlepsi w tym, co robimy.
Doskonalić smaki, zaskakiwać, wprowadzać nowinki. Tworzyć towarzyskie i
przyjazne miejsce z doskonałymi, świeżymi przekąskami w australijskim stylu.
Chcemy też zaangażować się w życie ulicy Chmielnej. Jesteśmy tu od niedawna,
ale zaraz zaczniemy rozglądać się i pytać, co możemy zrobić, jak pomóc i jak
działać, by upiększyć i ożywić to miejsce - by coraz więcej osób przychodziło
na Chmielną nie przez przypadek, ale dlatego, że tu się dzieje.